Pages in topic: < [1 2 3 4] > | QuoVadis, tłumaczu 2013... Thread poster: Jerzy Czopik
| Jerzy Czopik Germany Local time: 18:21 Member (2003) Polish to German + ... TOPIC STARTER Bo nie o oceny szkolne chodzi | Nov 24, 2013 |
Ankieta jest pomyślana procentowo. Udział części lingwistycznej w mojej pracy = 40%, udział części technicznej = 40%, pozostałe dwie po 10%. Oczywiście przykładowo. I całość jest czysto na zasadzie empirycznej - nie stanowi pracy naukowej, nie ma być też przedmiotem badań naukowych, a jest tylko wynikiem moich przemyśleń. Krótko i węzłowato: chcę po prostu pokazać, że bez udziału technicznego nasz zawód dzisiaj nie ma najmniejszych szans.<... See more Ankieta jest pomyślana procentowo. Udział części lingwistycznej w mojej pracy = 40%, udział części technicznej = 40%, pozostałe dwie po 10%. Oczywiście przykładowo. I całość jest czysto na zasadzie empirycznej - nie stanowi pracy naukowej, nie ma być też przedmiotem badań naukowych, a jest tylko wynikiem moich przemyśleń. Krótko i węzłowato: chcę po prostu pokazać, że bez udziału technicznego nasz zawód dzisiaj nie ma najmniejszych szans. Prosty przykład. klient wysyła Ci zlecenie, które pasuje do Twojej językowej i merytorycznej specjalności jak ulał. Wobec tego kwestie językowe macie dograne. Jednak okazuje się, że nie możesz wykonać tego zlecenia, mimo iż jesteś na rynku dokładnie tym wymarzonym specem w danej dziedzinie, gdyż nie posiadasz programu obsługującego soft klienta. I bez tego ni rusz. W takiej sytuacji proporcja wagi lingwistyki do techniki jest dokładnie 50 : 50 - bo nie ruszysz ani bez tego, ani bez tamtego. Zupełnie jak kiedyś w matmie warunek konieczny i wystarczający dawał dopiero pewność rozwiąazania. ▲ Collapse | | | Pytanie źle postawione | Nov 25, 2013 |
W całej mojej 10-letniej karierze zawodowej tłumaczki straciłam tylko 3 klientów tylko z tego powodu, że nie miałam "ich" CAT-a. Oczywiście część ofert tłumaczeń ominęła mnie w ogóle, tzn. BT nawet nie kwapiły się zapytać o moją dostępność, bo miały w bazie zapisane, że obsługuję tego a tego CAT-a, a tamtego nie. Ale czy to, że nie mam CAT-a X i Y, a mam Z i F, eliminuje mnie z rynku? Nie. Natomiast technika jako taka, m.in. nieoceniony Google, oczywiście ... See more W całej mojej 10-letniej karierze zawodowej tłumaczki straciłam tylko 3 klientów tylko z tego powodu, że nie miałam "ich" CAT-a. Oczywiście część ofert tłumaczeń ominęła mnie w ogóle, tzn. BT nawet nie kwapiły się zapytać o moją dostępność, bo miały w bazie zapisane, że obsługuję tego a tego CAT-a, a tamtego nie. Ale czy to, że nie mam CAT-a X i Y, a mam Z i F, eliminuje mnie z rynku? Nie. Natomiast technika jako taka, m.in. nieoceniony Google, oczywiście przydaje się, jak najbardziej i nie wyobrażam sobie w ogóle pracy bez internetu. Ale mimo to uważam, że pytanie jest źle postawione. Bo technika to szerokie pojęcie. Na pewno muszę wiedzieć, gdzie są moje pliki, i z tym problemu nie mam i chyba większość tłumaczy też nie. Ale żeby np. kopać się z najnowszym Tradosem, to nie, dziękuję, jestem na to za delikatna. Tak więc, nie wyobrażam sobie swojej pracy bez internetu, ale tak samo jak i nie wyobrażam sobie życia bez telefonu komórkowego, a przecież kiedyś tłumaczyłam na maszynie do pisania, a bez komórki żyłam przez 2/3 mojego życia... ▲ Collapse | | | Generacje... | Nov 25, 2013 |
Jerzy Czopik wrote: Podkreślenie, że jestem tylko tłumaczem w odniesieniu np. do niezrozumienia zawiłej kwesti medycznej nie deprecjonuje nas wcale. Ja z premedytacją i przewrotnie nie dopisałem wszystkiego do końca. Powiedzenie "jestem tylko tłumaczem" jednym tchem z "nie wiem gdzie są moje pliki" (czy innymi niedomaganiami czysto komputerowo-windowsowymi) deprecjonuje nas w sposób karygodny. Bowiem twierdząc, że będąc tylko tłumaczem nie muszę wiedzieć, gdzie mi rzeczone pliki się "same i magicznie" zapisały, jest obnażaniem swojej niekompetencji w zakresie, w którym te kompetencje są niezbędne. Od iluś tam lat uczę tzw. informatyki dla tłumaczy na studiach podyplomowych i do dziś regularnie co najmniej jedna trzecia każdej grupy nie umie na wejściu rozpakować zipa, a szybkie utworzenie struktury katalogów (źródło, TM itp.) jest nie do przejścia dla kolejnej jednej trzeciej (te jedne trzecie się oczywiście częściowo pokrywają). Rozwiązałem to parę lat temu tak, że strukturę katalogów mają już w zipach i jeśli tylko wiedzą, gdzie zapisali plik z FTP (jedna trzecia nie wie, a jedna czwarta próbuje najpierw wejść na WWW, bo np. nigdy o FTP nie słyszała...), to mi zaoszczędza spokojnie z 10 minut miotania się... Tj. problem jest taki, że dopóki tego nie uczy porządnie szkoła, a uniwersytety tym bardziej, bo są "od wyższych spraw", to tak to będzie wyglądać. Plus jest taki, że większość studentów jest jednak inteligentna, dochodzi do nich, że mają braki i te podstawowe dość szybko nadrabiają, więc dużo się sprowadza do modelu kształcenia. Tu przepaść między ludźmi po humanistyce i po studiach techniczych jest wprost porażająca. Tj. uniwersytety nie są szkołą zawodową ani kursem komputerowym. ale też nie powinny być tak oderwane od rzeczywistości i z samozadowoleniem poprzestawać na mentalności z epoki maszyny do pisania. Jak w tej scenie z tłumaczem przysięgłym z Misia. A tacy przysięgli i podobni są już niereformowalni i nie ma się co pienić, po prostu trzeba będzie odczekać, aż problem rozwiąże czas. Nowe pokolenia są już naprawdę inne i jeśli czegoś nie umieją, to przynajmniej nie kwestionują en bloc tego, że te umiejętności informatyczne są potrzebne i że ich rola rośnie. PS Sam uwielbiam używać tekstu w stylu "jestem tylko tłumaczem", żeby np. wypunktować programistom, że jeśli organizują bezmyślnie kod, który się nie nadaję do rozsądnego tłumaczenia, to ja tego za nich nie zrobię... Każdy kij ma dwa końce. Zdrówkot GG | | |
Ale wytłumacz mi jedną rzecz: jak to pokolenie - wychowywane przecież od małego w czasach komputerów i całej tej e-technologii - nie zna podstawowych rzeczy w zakresie informatyki. Za nic nie mogę tego zrozumieć. | |
|
|
Lucyna Długołęcka wrote: Ale wytłumacz mi jedną rzecz: jak to pokolenie - wychowywane przecież od małego w czasach komputerów i całej tej e-technologii - nie zna podstawowych rzeczy w zakresie informatyki. Za nic nie mogę tego zrozumieć. Bo im wystarcza fejsbuk i podobne. Ale to teź ma swoje plusy, bo gdybym kilka lat temu poprosił o odesłanie mi z sali testu mailem, byłyby problemy, a dla nich jest to już naturalne, po prostu się logują i pstryk. Aha, i jeszcze jedno. Ponad 10 lat temu, gdy zaczynałem, ludzie mieli problemy z trafieniem myszką w ikonkę czy np. ustawieniem kursora na linii oddzielającej dwie kolumny w Excelu. Dziś tego typu problemów nie ma, bo takie rzeczy są dla nich absolutnie naturalne. Zdrówkot GG
[Edited at 2013-11-25 10:54 GMT] | | | Jerzy Czopik Germany Local time: 18:21 Member (2003) Polish to German + ... TOPIC STARTER Pytanie jest jak najbardziej dobrze postawione | Nov 25, 2013 |
Tylko Lucynko poczytaj posta dokładniej - mnie wcale nie chodzi o CATy, lecz o tę szeroko pojętą technikę z Gugielkiem włącznie. I straciłabyś dziesiątki klientów, gdyby Twoim jedynym programem był dajmy na to Pagemaker... Wtedy odmawiałabyś brania Wordów itp. Możesz sobie to wyobrazić? Drogi GG podsumował mniej więcej dokładnie moje odczucia - z tym, że IMO ta jedna trzecia już wystarczy za wszystko. | | |
Jerzy Czopik wrote: Tylko Lucynko poczytaj posta dokładniej - mnie wcale nie chodzi o CATy, lecz o tę szeroko pojętą technikę z Gugielkiem włącznie. I straciłabyś dziesiątki klientów, gdyby Twoim jedynym programem był dajmy na to Pagemaker... Wtedy odmawiałabyś brania Wordów itp. Możesz sobie to wyobrazić? Drogi GG podsumował mniej więcej dokładnie moje odczucia - z tym, że IMO ta jedna trzecia już wystarczy za wszystko. Ja zrozumiałam, że nie chodzi tylko o CAT-y, ale nie spodobało mi się wrzucenie CAT-ów i ogólnie techniki (w tym zasobów internetowych) do jednego worka. Dziś w zasadzie każdy tłumacz korzysta z internetu, tak samo jak z telefonu. To jest oczywistość. Natomiast, jeżeli nie korzysta z Tradosa czy InDesigna i mu z tym dobrze (bo zlecenia i tak ma), to w czym problem? Ja najwięcej zleceń dostaję od BT, które w ogóle nie zaprząta sobie głowy CAT-ami. | | | Jerzy Czopik Germany Local time: 18:21 Member (2003) Polish to German + ... TOPIC STARTER Czyli bez techniki ani rusz | Nov 25, 2013 |
Więc jeszcze raz doskonale widzisz na własnym przykładzie, że bez komputera ani rusz. Zleceniodawcy jest zupełnie obojętne, jak Ty to przetłumaczysz - on chce gotowe tłumaczenie, w 99% w formie elektronicznej. InDesign, Pagemaker itp. to tylko przykłady. Obudźcie się drodzy moim, poczytajcie post Grzegorza ze zrozumieniem i wreszcie miejcie odwagę przyznania się do tego, że bez komputera się dziś nie da. Bez znajomości podstawowych funkcji komputera dorz... See more Więc jeszcze raz doskonale widzisz na własnym przykładzie, że bez komputera ani rusz. Zleceniodawcy jest zupełnie obojętne, jak Ty to przetłumaczysz - on chce gotowe tłumaczenie, w 99% w formie elektronicznej. InDesign, Pagemaker itp. to tylko przykłady. Obudźcie się drodzy moim, poczytajcie post Grzegorza ze zrozumieniem i wreszcie miejcie odwagę przyznania się do tego, że bez komputera się dziś nie da. Bez znajomości podstawowych funkcji komputera dorzucę - czyli zarządzania folderami i plikami, znania operacji kopiowania, rozpakowywania archiwów, wysłania maili itp. Moje pytanie jest postawione bardzo dobrze, bo nie ma wykazać, że zależymy np. od programu Word w 25%, a od systemu operacyjnego Windows w 35%, natomiast od InDesigna w 0,01%. Wcale. Ma pokazać, że bez techniki ani rusz. To takie krzywe zwierciadło dla naszej branży. Bo jak z całkowitą racją podaje Grzegorz, nawet młody narybek nie ma pojęcia o komputerze na tyle, na ile byłoby to nam konieczne do zwykłego przetrwania na rynku. Bez kotków, bo do nich ta podstawowa wiedza nie wystarcza. Ale bez niej ani rusz - więc czemu macie aż takie problemy z przyznaniem tego prostego faktu? ▲ Collapse | |
|
|
Typografia itp. | Nov 25, 2013 |
Jerzy Czopik wrote: (...) Drogi GG podsumował mniej więcej dokładnie moje odczucia - z tym, że IMO ta jedna trzecia już wystarczy za wszystko. De facto uważam, że jest jeszcze gorzej. Weź jeszcze pod uwagę, że ludzie, o których piszę, świadomie idą na studia tłumaczeniowe tzn. teoretycznie są "z tych potencjalnie lepszych", a rzeczywistość może być jeszcze smutniejsza. Np. w sporej części korekt, które robię, ludzie nie są w stanie wstawić polskich cudzysłowów drukarskich, pauz czy spacji rozdzielających i już są na rynku. Zdrówkot GG | | | Przeprosił chociaż, gdy zrozumiał swój błąd? | Nov 25, 2013 |
Piotr Bienkowski wrote: Prezes mojego pierwszego pracodawcy przysposobił mnie sobie na osobistego tłumacza w swoim sekretariacie, więc bywało, że i sekretarki przychodzące w zastępstwie szkoliłem w obsłudze prezesa, a "domyślną" sekretarkę nauczyłem tłumaczyć dobowe raporty produkcyjne, bo teksty były bardzo powtarzalne, więc z czasem nauczyła się je sama składać z kawałków, chociaż nie mówiła po angielsku ani trochę. Piotr Jerzy Czopik wrote: Krótko i węzłowato: chcę po prostu pokazać, że bez udziału technicznego nasz zawód dzisiaj nie ma najmniejszych szans. Przysięgli jeszcze długo będą mogli jechać na samym edytorze tekstu, a wielu innych tłumaczy na samym Tradosie. Moja własna obsługa Tradosa ogranicza się do otwarcia i zamknięcia pliku i podpięcia pamięci tłumaczeniowej, czasem jakiś eksport, czasem wyłączam albo zmieniam autopropagację. Nic więcej nie robię. To mi odpowiada. Nie po to bujałem się na uniwerku przez ponad 10 lat, aby robić za technika poligraficznego albo od softu, mimo że programuję od 13. roku życia i bardzo lubię pogrzebać przy sprzęcie, relaksuję się wtedy jak nigdy. Ale w pracy chcę mieć konkretną, merytoryczną robotę. Spokojnie odpuszczam sobie zlecenia z obszernymi instrukcjami, zabawą w systemy online klienta docelowego, jakieś dziwne autorskie CAT-y, OCR i ręczne odwzorowywanie formatowania z nieedytowalnych PDF-ów itd., a nawet w biurach wiedzą, że do mnie najlepiej z tekstem ciągłym. Może bym to brał, gdybym miał asystenta, ale od tego są biura tłumaczeń i personel biurowy klientów. Tłumacz nie jest od tego ani trochę bardziej niż prawnik, marketingowiec, dyrektor sprzedaży, kadrowa itd.
[Edited at 2013-11-25 13:26 GMT] | | | To mi z ust wyjąłeś | Nov 25, 2013 |
Łukasz Gos-Furmankiewicz wrote: Może bym to brał, gdybym miał asystenta, ale od tego są biura tłumaczeń i personel biurowy klientów. Tłumacz nie jest od tego ani trochę bardziej niż prawnik, marketingowiec, dyrektor sprzedaży, kadrowa itd.
[Edited at 2013-11-25 13:26 GMT] | | | Jerzy Czopik Germany Local time: 18:21 Member (2003) Polish to German + ... TOPIC STARTER I co, palcem na kartce to piszesz? | Nov 25, 2013 |
Łukasz Gos-Furmankiewicz wrote: ... Przysięgli jeszcze długo będą mogli jechać na samym edytorze tekstu, a wielu innych tłumaczy na samym Tradosie. Moja własna obsługa Tradosa ogranicza się do otwarcia i zamknięcia pliku i podpięcia pamięci tłumaczeniowej, czasem jakiś eksport, czasem wyłączam albo zmieniam autopropagację. Nic więcej nie robię. To mi odpowiada. Nie po to bujałem się na uniwerku przez ponad 10 lat, aby robić za technika poligraficznego albo od softu, mimo że programuję od 13. roku życia i bardzo lubię pogrzebać przy sprzęcie, relaksuję się wtedy jak nigdy. Ale w pracy chcę mieć konkretną, merytoryczną robotę. Spokojnie odpuszczam sobie zlecenia z obszernymi instrukcjami, zabawą w systemy online klienta docelowego, jakieś dziwne autorskie CAT-y, OCR i ręczne odwzorowywanie formatowania z nieedytowalnych PDF-ów itd., a nawet w biurach wiedzą, że do mnie najlepiej z tekstem ciągłym. Może bym to brał, gdybym miał asystenta, ale od tego są biura tłumaczeń i personel biurowy klientów. Tłumacz nie jest od tego ani trochę bardziej niż prawnik, marketingowiec, dyrektor sprzedaży, kadrowa itd. Używasz komputera i jakiegoś tam edytora. Czyli udział techniki w Twoim warsztacie jest niebagatelny - co najmniej 30%, bo bez tej całej techniki ani rusz tych tekstów ciągłych... Marketingowiec może nie dotknąć komputera wcale, dyrektor nie zniżyć się do użycia klawiatury a prawnik nie niszczyć swoich oczu przed monitorem. Przynajmniej do perwnego stopnia - natomiast dzisiejszy tłumacz NIE może. Bez klawiatury i monitora naprawdę się nie da obejść. | |
|
|
Jerzy Czopik wrote: Używasz komputera i jakiegoś tam edytora. Czyli udział techniki w Twoim warsztacie jest niebagatelny - co najmniej 30%, bo bez tej całej techniki ani rusz tych tekstów ciągłych... Marketingowiec może nie dotknąć komputera wcale, dyrektor nie zniżyć się do użycia klawiatury a prawnik nie niszczyć swoich oczu przed monitorem. Przynajmniej do perwnego stopnia - natomiast dzisiejszy tłumacz NIE może. Bez klawiatury i monitora naprawdę się nie da obejść. Pisanie palcem (długopisem, piórem itd.) na kartce to też technologia. Stawianie trójkącików rysikiem na glinie do wyschnięcia to też była technologia, a wszystkie z nich bardziej skomplikowane niż dzisiejsze pisanie. Jako inżynier to wiesz. Mnemotechnika starożytnych, posługujących się dłuższymi przekazami ustnymi, to też była technologia. Natomiast liczba 30% jest z sufitu, nie ma punktu odniesienia. | | | Iwona Szymaniak Poland Local time: 18:21 Member English to Polish + ... SITE LOCALIZER Chyba że kłapie gębą, | Nov 25, 2013 |
to może bez monitora się obejść. Kajecik i ołówek wystarczą. | | | Jerzy Czopik Germany Local time: 18:21 Member (2003) Polish to German + ... TOPIC STARTER Dlatego też pytam | Nov 25, 2013 |
Skoro jak zauważasz liczba 30% jest z sufitu, pragną ją tymi pytaniami sprowadzić na ziemię. Ale dotychczasowe wyniki aż tak daleko od tych 30% nie leżą... | | | Pages in topic: < [1 2 3 4] > | To report site rules violations or get help, contact a site moderator: You can also contact site staff by submitting a support request » QuoVadis, tłumaczu 2013... Trados Business Manager Lite | Create customer quotes and invoices from within Trados Studio
Trados Business Manager Lite helps to simplify and speed up some of the daily tasks, such as invoicing and reporting, associated with running your freelance translation business.
More info » |
| Protemos translation business management system | Create your account in minutes, and start working! 3-month trial for agencies, and free for freelancers!
The system lets you keep client/vendor database, with contacts and rates, manage projects and assign jobs to vendors, issue invoices, track payments, store and manage project files, generate business reports on turnover profit per client/manager etc.
More info » |
|
| | | | X Sign in to your ProZ.com account... | | | | | |